Swietokrzyskie112.pl

Dwujęzyczność bez presji w przedszkolu językowym

[artykuł sponsorowany] Współczesny świat coraz głośniej mówi w wielu językach, a rodzice pragną dać swoim dzieciom najlepszy start. Coraz częściej tym startem ma być dwujęzyczność już od etapu przedszkola. Jednak wokół wprowadzania drugiego języka u maluchów narosło mnóstwo mitów, które potrafią skutecznie wystraszyć i zniechęcić. Czy słusznie? Absolutnie nie.

Kluczem do sukcesu nie jest presja i ścisła nauka, ale naturalne „zanurzenie” dziecka w języku. Zobaczmy, jak to zrobić mądrze i bezstresowo.

Mitologia rodzicielska, czyli co nas hamuje

Zanim przejdziemy do praktyki, rozprawmy się z trzema najpopularniejszymi mitami, które krążą wśród rodziców.

„Dziecko będzie mieszać języki i niczego się dobrze nie nauczy”

To chyba największa obawa. Widzimy, jak trzylatek w jednym zdaniu używa słów polskich i angielskich (np. „Mama, daj mi apple„) i wpadamy w panikę. Niepotrzebnie!

To zjawisko, nazywane „code-switching”, nie jest oznaką problemu, ale geniuszu! Mózg dziecka jest na tyle elastyczny, że swobodnie żongluje zasobami z obu języków. Maluch po prostu wybiera słowo, które szybciej przychodzi mu do głowy lub lepiej oddaje sens. To naturalny i przejściowy etap rozwoju dwujęzycznego, a nie dowód na „mieszanie” w głowie.

„Dwujęzyczność opóźnia rozwój mowy”

Kolejna popularna obawa: dziecko zacznie mówić później, bo jego mózg będzie „przeciążony”.

Badania naukowe są w tej kwestii zgodne – dzieci dwujęzyczne osiągają kamienie milowe rozwoju mowy (jak pierwsze słowa czy proste zdania) w tym samym czasie, co ich jednojęzyczni rówieśnicy. Owszem, ich początkowy zasób słów w jednym języku może być statystycznie mniejszy, ale ich całkowity (łączny z obu języków) zasób słownictwa jest zazwyczaj znacznie większy.

„Jest już za późno / jest jeszcze za wcześnie”

Rodzice często zastanawiają się, kiedy jest ten „idealny” moment. Czy czekać, aż dziecko dobrze opanuje polski? A może zacząć już w ciąży?

Tu wkracza pojęcie „wieku krytycznego”.

Magia „okna krytycznego”

Mózg małego dziecka to superplastyczna gąbka. Neurolingwiści mówią o „okresie krytycznym” (lub raczej „wrażliwym”), który trwa mniej więcej do 6-7 roku życia. W tym czasie dziecko nie „uczy się” języka w sposób akademicki – ono go chłonie.

Dzieje się tak, ponieważ mózg malucha jest nastawiony na rozróżnianie i perfekcyjne odtwarzanie dźwięków (fonemów). Dziecko uczy się przez kontekst, intonację i obserwację, a nie przez wkuwanie reguł gramatycznych. Dlatego dzieciom tak łatwo przychodzi nabywanie akcentu zbliżonego do rodzimego.

Wniosek? Im wcześniej zaczniemy, tym proces będzie bardziej naturalny i bezwysiłkowy dla dziecka.

Immersja, czyli zanurzenie – jak to robią w dobrych przedszkolach?

Nie każdy rodzic jest gotowy mówić do dziecka wyłącznie w obcym języku (np. metodą OPOL – One Parent, One Language). I tu z pomocą przychodzi przedszkole językowe, które stosuje najskuteczniejszą metodę nauczania maluchów: immersję.

Immersja to nie jest „lekcja angielskiego” dwa razy w tygodniu po 30 minut. To zanurzenie w języku, które staje się naturalnym tłem codziennych aktywności. Na czym to polega w praktyce?

  1. Język jako narzędzie, nie cel: Nauczyciel (najlepiej native speaker lub osoba biegle posługująca się językiem) zwraca się do dzieci po angielsku podczas zwykłych czynności. Mówi „Let’s wash our hands” idąc do łazienki, „It’s time for lunch” przy obiedzie, czy „What a beautiful red car!” podczas zabawy. Dzieci uczą się języka „przy okazji”.
  2. Kontekst i komunikacja: Język jest używany do wydawania prostych poleceń, śpiewania piosenek, czytania książeczek i prowadzenia zabawy. Dziecko nie musi rozumieć każdego słowa – ono rozumie kontekst i cel komunikatu.
  3. Brak presji na mówienie: Dobre przedszkole z angielskim rozumie, że dziecko najpierw musi się „osłuchać”. Przez wiele miesięcy maluch może głównie słuchać i nie mówić nic w drugim języku – to tzw. „cichy okres” (silent period). Nikt nie wywiera presji, nie zmusza do powtarzania. Mowa przychodzi sama, gdy dziecko poczuje się pewnie.
  4. Zabawa przede wszystkim: Język jest integralną częścią gier ruchowych, prac plastycznych i eksperymentów. Dziecko kojarzy język z przyjemnością, a nie z obowiązkiem.

Jak wybrać placówkę i wspierać dziecko w domu?

Jeśli rozważamy przedszkole z nauką języka, warto zapytać dyrekcję, jak ta nauka wygląda. Czy to tylko dodatkowe zajęcia z lektorem, który przychodzi na godzinę i pokazuje obrazki, czy może metoda immersji jest wpisana w DNA placówki?

Wybierając placówkę, na przykład wysokiej jakości przedszkole prywatne Kielce (lub w innym mieście), dopytajmy o kwalifikacje kadry i o to, w jakich sytuacjach język obcy jest używany. Im częściej i naturalniej, tym lepiej.

A co w domu?

Dwujęzyczność to dar, który rozwija mózg, otwiera drzwi do innych kultur i buduje pewność siebie. A najlepsze jest to, że aby go podarować, nie potrzeba presji – wystarczy mądre wsparcie i naturalne, przyjazne środowisko.

artykuł sponsorowany